Tusia
Administrator
Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gryfino
|
Wysłany: Czw 15:56, 10 Sie 2006 Temat postu: Opowiadanie niezwykle zwykłe - cz.2 |
|
|
„Przestań – przecież nie możesz jej tego zrobić”
„Właśnie o to chodzi, ze mogę, ale ty nie chcesz! Co stoi na przeszkodzie? Przecież to tylko zwykła ludzka istota!”
„Zwykła? Jak możesz tak mówić! To przecież człowiek! W nim jest życie!”
„Jakoś nie widzę by w tym człowieku było życie. J e ś l i byłoby to może odrzucił bym moją próbę, ale jak na razie to..”
„Zaczekaj! Zawrzyjmy umowę.”
„Umowę mówisz...”
„Tak właśnie! Posłuchaj. Ja sprawię że w tej istotce pojawi się życie i radość do życia. A wtedy ty zaniechasz swojego... doświadczenia...”
„Ha, jesteś pewna że dasz radę, moja droga?”
„Oj, tak mój drogi!” powiedziała w myślach zielonooka i posłała tą myśl do swojego przeciwnika.
<center>***</center>
Tego dnia Paula na prawdę straszliwie się nudziła. W związku z tym nadejście wieczoru bardzo ją uszczęśliwiło. Natychmiast wparowała do łazienki, żeby umyć się i pójść spać. Jak najszybciej, jak najprędzej, żeby tylko się nie nudzić! Kiedy tylko zaczęła się rozbierać coś popchnęło ją w stronę lustra. A lustro zawołało ja po imieniu. Tak jej się przynajmniej wydawało. Paula rozejrzała się dookoła. Nie zauważyła niczego niezwykłego. Tylko lustro jakoś wyróżniało się dziwnym blaskiem. Zaczęła mu się z uwagą przyglądać. Zobaczyła w nim zgarbioną postać z wylewającym się „sadełkiem” znad gumki za małych już majtek w kotki. Uda owej postaci były trochę za szerokie, a szerokość ta w całej swej sflaczałej okazałości wcale nie przypominała mięśni. Więc postać ta wydawała się Pauli trochę... tłustawa? „Takim ludziom przydałoby się trochę sportu...!” – to pierwsza myśl która przeleciała przez jej głowę i której niestety nie mogła cofnąć. Niestety, bo dopiero gdy wypowiedziała ową myśl na głos, zdała sobie sprawę, ze przecież stoi przed lustrem. I przecież to jej... ciało. Natychmiast zaniechała przeglądanie się i zabrała się za mycie.
Zielone oczy w kącie mrugnęły z zadowoleniem. „Nareszcie jakiś efekt” wyszeptały niewidzialne usta w głowie odzianej w płachtę postaci.
<center>***</center>
Paula wytaszczyła z garażu spory, stary i zakurzony grat zwany rowerem. Wytarła go dokładnie z kurzu – aby nikt nie zauważył, że nie był on używany przez jakieś... półtora roku? Kiedy już wytarła go zabrała się za pompowanie kół. Następnie zamknęła garaż i postawiła stopę na jednym z pedałów. I stałą tak przez jakieś pięć minut – wahając się – wsiąść, nie wsiąść? Dobrze, ze oprócz niej nie było nikogo w domu i że nie stałą od story ulicy. W innym wypadku nikt przechodzący chodnikiem nie pomyślał by raczej, że z Pauli jest całkiem inteligentna osoba, tylko taki ma odpał i stoi z jedną nogą na pedale kołysząc lekko rowerem... Pomyślałby wręcz przeciwnie.
<center>***</center>
„Jedna noga, skok przez ramę, druga noga. Kręcić, kręcić nogami młynka... To wcale nie będzie trudne...” A jednak proste nie było. Paula po pierwszej próbie jazdy owszem, złapała równowagę, ale tylko na tyle by przejechać półtora metra. Następny raz nie był aż taki tragiczny. Pojechałaby całkiem daleko, gdyby nie to, że po pierwszych trzech metrach niechcący skręciła w prawo i stratowała sobą, i rowerem oczywiście, ulubiony krzaczek taty. No cóż. Tak bywa.
Wtem z przygotowania do próby czwartej wyrwały ją dźwięki samochodu podjeżdżającego pod garaż. Szybko schowała rower za kamiennym murkiem umieszczonym na tyłach garażu i pobiegła tylnym wejściem do domu. Lepiej żeby rodzice nie mieli okazji podziwiać jej wygibasów.
<center>***</center>
-Wiesz kochanie, co dzisiaj zauważyłem w ogrodzie? – usłyszała Paula całkiem niechcący głos taty, który jadł kolację w kuchni. Mimowolnie ściszyła telewizor o cztery kreski, by lepiej słyszeć rozmowę rodziców z dużego pokoju.
-Hmmh?? – odpowiedziała „bardzo zainteresowana” problemem męża rodzicielka Pauli.
-Wyobraź sobie, ze mój ulubiony krzak róży był s t r a t o w a n y, ale mam nadzieje, że odrośnie prędzej czy później. Muszę powiedzieć naszej sąsiadce, żeby trzymała swojego kota na własnym podwórku, bo jak nie to... - dalszej części wypowiedzi ojca Paula nie usłyszała, bo dodała pilotem osiem kresek. Żeby nie musieć czuć się winną.
Post został pochwalony 0 razy
|
|